Społeczeństwo i kultura

Życie w Zduńskiej Woli na koniec XIX wieku

Poniżej zamieszczam artykuł jaki znalazłem w 37 numerze Gazety Kaliskiej, popisany inicjałami A.M, zatytułowany Ze Zduńskiej Woli pisze do “Głosu”.

Artykuł jest bardzo ciekawy, po pierwsze wzmianka jest w nim o płacach jakie zarabiał robotnik w fabrykach Zduńskiej Woli, jest wzmianka o gospodarce rybnej w okolicach, o życiu chłopa, sposobie ubierania oraz o wystroju wnętrza mieszkania chłopskiego.

Ze Zduńskiej Woli pisze do Głosu

Jeżeli szczególne okoliczności nie staną na drodze, okolicy tutejszej można przepowiadać przyszłość pomyślną pod względem rozwoju umysłowego, Pabianice, Zelów, Zduńska-Wola rosną jak na drożdżach, jeżą się kominami, błyszczą nowymi budowlami. W Zduńskiej-Woli, nędznej mieścinie, upadającej poprzednio z roku na rok. w ostatnich czasach przybyło 30 nowych domów, 2 fabryki parowe. Mimo tak znacznego przybytku domostwa, mieszkania są bardzo drogie; poczta np. płaci 600 rs. komornego. Ruch przemysłowy wpływa na poprawę bytu ludności wiejskiej. Synowie gospodarzy zarabiają w fabryce, 30-50 kopiejek dziennie. Rolnicy przeto narzekają na brak robotnika, przepływające przez ten zakątek rzeczki Grabia, Widawka, Tymianka, Nieczecz, sprzyjają młynarstwu, dwa młyny  obok siebie stojące, w Pruszkowie i w Wólce- Marzeńskiej, dostarczają mąki w pięknym gatunku. Rybactwo propaguje tu p. Dawczyński, urządzając stawy i zarybiając je. Przepływ strug sprzyja temu przedsiębiorstwu znakomicie. Rybactwo jest jeszcze w zawiązku, a brak doświadczenia naraża nieraz na znaczne szkody. W roku bieżącym wytruto np. zarybek mąką cokolwiek stęchłą. Niskie położenie, obfitość łąk są, odpowiednie dla hodowli bydła, ale zdaje mi się, że ta gałęź  przemysłu jest mało rozwiniętą. Rzeźnicy nabywają przeważnie, jałowice od włościan i skarżą się na małą podaż  towaru. Bliskość Łodzi. powinna być zachętą do chowu bydła na większą skalę. Lud wiejski stanowi  dobry materiał: zdrowy, silnie rozrośnięty, krzepki, pojętny, wesoły, szwankuje tylko w oświacie. Dlatego, mimo sprzyjających warunków nie wzrasta w zamożność. Wprawdzie robi ,on lepiej w roli, niż gdzieindziej, przyorywa  łubiny, sieje koniczynę, seradelę, ale nie lubi składać groszy. Włóczy się po targach, jarmarkach, w ten sposób roztrwaniając pieniądz. Zduńska-Wola, Łask,  Sieradz, Widawa,: ściągają gospodarzy zewsząd, a tygodniowe targi nie różnią się wcale od walnych jarmarków. Bywa, że gospodarz, szczególnie, w jesieni, po trzy razy tygodniowo ciągnie do miasta, albo z ćwiartką zboża, albo z parą wiązek koniczyny. Na pewno go to nie zbogaca, tylko uboży. Parcelacja Większych folwarków idzie tępo. Kilku właścicieli zamierza likwidować interesy w ten sposób, lecz nabywców zgłasza się nie wielu. Miasto nie urabia chłopa dodatnio , przywdziewa on tużurek zamiast sukmany, nosi parasol w ręku, nabiera pewności siebie, lecz w gruncie rzeczy pozostaje tym samym Maćkiem.

Młodzież z sąsiednich wiosek kolonii nie osiedla się stale w miastach, wychodzi zazwyczaj z domu w poniedziałki i pozostaje tam do piątku albo do soboty  i zależy to od tego czy fabryka jest żydowska, czy chrześcijańska. Żywność zabiera ze sobą na dwa dni, a w dnie targowe rodzice przywożą na następny czas tygodnia. Strój starodawny spotyka się już bardzo rzadko na mężczyznach, chyba na starcach oglądać jeszcze można granatową sukmanę, przy fałdowaną w tyle. Młodzi odziewają się w paloty i bundy, rodzaj burki, w końskim buchą zwanej. Kobiety ubierają się chętnie po dawnemu, wełniak czerwony na zimę, takaż zapaska, stanowi wygodne odzienie. Spódnicę bywają bardzo krótkie, tylko buciki sznurowane na przedzie sięgają wysoko. Białe, ogromne czepce z szlarką rurkowaną, opasane jedwabnymi chusteczkami zdobią twarze i przypadają bardzo dobrze do grubych rysów, często kształtnych i prawidłowych. W lecie, najjaskrawsze kolory kaszmirów i perkalików bywają wybierane na spódnice kaftaniki białe, szerokie fryzy haftowane, dopełniają stroju.

Mieszkania są utrzymywane niedbale nie spotyka, się tu sprzętów roboty stolarskiej. W gospodarskich chatach ściany bielone, czysto myte stoły, ławy i naczynia to cały zbytek. Na łóżkach leżą w obfitości pierzyny i poduszki. Piosnka wesoła brzmi tu ciągle na polu, na dziedzińcu. Taniec idzie na szybsze tempo niż w Kujawach Pijaństwo zmniejszone wielce, jak wszędzie w kraju, karczmy pokasowane, zabawy odbywają się w mieszkaniach. Okolica tutejsza cierpi  bardzo na brak opału, drzewo coraz drożeje, o wydobywaniu torfów nie słychać, (dobywają go cokolwiek włościanie a zbywają za 5 rs. Sążeń) węgiel kamienny drogi.  Najpiękniejszy pod Sieradzem las nabył kupiec z Poznania Jaffe, eksploatuje go pomału, utrzymując towar w cenie wysokiej. Najbliższą stacją kolejową jest Łódź prowadzi do niej droga bita, ciągną po niej frachty żydowskie z towarem wszelkiego rodzaju. Wszyscy wyglądają kolei wąskotorowej. Urodzaj był tu w roku bieżącym zadawalający, tylko niskość cen zboża nęka rolników, spodziewane podwyższenie zawiodło, przeciwnie, nastąpił jeszcze spadek. Za pszenicę dają 5.25 kop za korzec ,za żyto 3.60 kop., młynarze i piekarze zyskują.

A. M.

Gazeta kaliska nr 25 rok II 1894
Gazeta kaliska nr 25 rok II 1894
signature

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *