Rekonstrukcje stankiewicze.com

Chałupa, chata wg. Zygmunta Glogera „Budownictwo drzewne i wyroby z drzewa w dawnej Polsce”

(wybór fragmentów – własny; Uwaga: zachowano oryginalną pisownię)

Chałupa, staropolska, ludowa nazwa chaty wieśniaczej, upowszechniona na całym obszarze ziemi polskiej, Historyk bizantyński Prokop (zmarły w połowie VI w.) mówiąc o Słowianach (de bello goth.), że mieszkają w lichych chałupach, używa tu wyrazu “kolybe”, od którego, zdaniem Jana Karłowicza, pochodzi nasz wyraz chałupa, jako toż używana przez górali karpackich koliba. Haur w XVII w. pisze: “Chłop chałupnik nie ma tylko ogródek na jarzynę przy chałupie, a kilka zagonów na jęczmień”. Switkowski w “Budownictwie wiejskiem” powiada (w XVIII w.) że “rolnicy nasi jedni mają znaczne gospodarstwo, jako kmiecie, drudzy połową mniejsze, jako zagrodnicy, trzeci ledwie jakie mają, jako chałupnicy, komornicy”. Linde mówi, że chałupa jest to “wiejski chłopski budynek, chyża, chyżyk, chażeczek”. Naruszewicz zaś definiuje:. “Chałupa, suppa czyli szopa w starym języku polskim”. W inwentarzu majętności Mieczownica w Wielkopolsce, z r. 1742, wymieniona jest “chałupa młynarska” tj. będąca mieszkaniem miejscowego młynarza. W Nawodzicach sandomierskich wymieniony jest w roku 1748 “folwark stary pozwolony (dzierżawcy Nawodzie) panu podstojemu do rozebrania na chałupy poddanym do Pęchowa”. Za czasów bowiem pańszczyźnianych dwór budował oczywiście ze swego materjału drzewnego dla każdego z włościan oddzielną chałupę. Inwantarz wsi Wierzchowiec w starostwie bodaczewskiem (Krakowskie) sporządzony r. 1768 powiada: “chałupa blisko folwarku nowo zbudowana na gruncie dworskim, w drzewo na węgieł, w niej izba, sień i komora, okna dwa w drewnie, drzwi z tarcic na biegunach, powala z dylów. Ta chałupa gruntu żadnego niema, tylko jeżeliby się jaki rzemieślnik do niej trafił z czynszu rocznego na mieszkanie”. Była to zatem chałupa jednoizbowa taka jak nigdyś wszystkie domy wieśniacze, wówczas gdy tylko ziemianie ze stanu rycerskiego tj. szlachta, jako mieszkająca z domową czeladzią, budowała sobie dworki “na dwie strony” tj. dwuizbowe, jakie potem stawiano niekiedy i chłopom. Np. w Ręczajach, na Mazowszu warszawskiem, opisana już jest w r. 1801 “chałupa podwójna w której połowie mieszka Szczepanik, a w drugiej zaś połowie Kajetan Szczęsny”. Obszerną monografię chałupy podajemy tu w dalszym ciągu pod wyrazem Chata, który aczkolwiek pochodzi z mowy ludu na Rusi, ale zżył się z językiem polskim, gdzie tylko on jest zwłaszcza przez ludzi piśmiennych używany.

Chata. Jan Karłowicz w tomie IV Pamiętnika fizjograficznego (r. 1884) pomieścił ważną rozprawę p.n. “Chata polska, studjum lingwistyczno-archeologiczne”, z której przytaczamy tu streszczenie i ważniejsze ustępy. Najdawniejszem mieszkaniem człowieka – powiada Karłowicz – o ile to mieszkaniem nazwać można, był las a w nim buda lub szałas, z gałęzi upleciony albo sklecony. Dzicy australscy i inni dotychczas nie wznieśli się nad ten sposób szukania przytułku do skwaru, chłodu lub deszczu. Wdrapywano się również na wyższe konary drzew i urządzano tam sobie schroniska robiąc pomosty i szałasy z gałęzi. Okres ten jednak leśno-drzewny, w zimniejszej Europie, zwłaszcza w porze zimowej powtórzyć się nie mógł. Tacyt mówi o plemionach, środkowej Europy jako o mających już stałe mieszkania. Rozdziały 16 i 46 “Germanii” wzmiankują o drewnianych domach Germanów i zapewne takichże Słowian, lecz obok tego mowa jest tam i o norach ziemnych czyli tak zwanych ziemiankach. Ziemianki te stanowić musiały przejście od stanu koczowniczego do mniej lub więcej osiadłego. Karłowicz mniema, że po okresie przebywania w lasach i budach nastąpiło szukanie przytułku w naturalnych lub sztucznych jaskiniach a takie w dołach wykopywanych w ziemi. Uczony ten sądzi, że kopanie sztucznych mieszkań w ziemi było tylko naśladowaniem schronisk naturalnych”, jaskiniowych. Mniemania tego nie możemy tu podzielić. Człowiek nawet pierwotny mając instynkty zwierzęce nie był głupszym od królika, lisa, borsuka, susła, które wygrzebują sobie mieszkania w ziemi nie wzorując się wcale na zwierzętach zamieszkujących jaskinie skalne. Człowiek rozsiedlony na rozległych płaszczyznach Słowiańszczyzny, pozbawionych zupełnie jaskiń skalnych, nie potrzebował przypatrywać się jaskiniowym troglodytom, bo jeżeli chodziło o wzór, to miał na każdym kroku dzikie zwierzęta szukające schroniska w norach ziemnych. Prawdopodobnie ziemianki służyły początkowo ludom koczującym za schronienie czasowe; latem zaś wóz i namiot na wozie za dom służył. Śladów znaleziono wszędzie bardzo wiele; bywały one mniej lub więcej głęboko kopane, czasem okrągłe, częściej czworoboczne, podłużne. Wyrzucona przy kopaniu ziemia stawała się sama przez się wałem czy raczej ścianą ponad powierzchnię ziemi wzniesioną: zarodek ściany sztucznej. Do budowania ziemianek wybierano oczywiście miejscowości najsuchsze, więc jak w naszym kraju zwykle pagórki piaszczyste w pobliżu rzek i źródeł, gdzie dziś znajdujemy zwykle tak zwane stacje krzemienne tj. ślady siedlisk ludzkich z czasów użytku krzemienia. Ziemianka zmusiła do wynalazku dachu którym były zapewne najprzód jakieś gałęzie i narzucony na nie: mech, trawa, liście lub nawóz, a najprawdopodobniej kora świerku albo lipy. Otworami w takim dachu uchodził dym z ogniska i wchodziło świeże powietrze i światło. Ziemianka istnieje po dziś dzień na całym świecie jako: piwnica, lodownia i tak zwany w Polsce “parsk” na warzywo, a nawet w wielu jeszcze miejscach jako mieszkanie ludzi, których nie stać na domy lepsze. Tacyt mówi o giermanach że budują chaty z drzewa nieociosanego i dodaje: “mają też zwyczaj kopać jaskinie podziemne, które pokrywają wielką ilością nawozu dla bezpiecznego mieszkania w zimie i przechowywania płodów”. Ślady podobnych jam mieszkalnych znaleziono w wielu miejscowościach Niemiec. Lisch którego Baer przytacza, tak te ślady opisuje: „Kopiąc ziemię, natrafia się nieraz na ciemne plamy mające 4 do 5 metrów średnicy; jest to ziemia zabarwiona popiołem i węglami. Na dnie zawsze się znajduje regularny pokład kamieni-ognisko, a na niem mnóstwo ułamków garnków i kości zwierzęcych. Czasami znajdowano także bryły gliniane z odciskami gałęzi i chróstu: dowód, że ziemianki bywały i połowiczne, to jest że posiadały nad mniej głęboką jamą niewysokie ścianki, plecione jak płot chróściany z gałęzi i oblepiane gliną – zarodek tego rodzaju budowli których nazwę i pojęcie przechował polski wyraz lepianka. W języku starogórnoniemieckim wyraz „lunc” oznaczał jamą nakrytą gnojem służącą do przechowywania płodów ziemnych a także komorą do tkania dla kobiet.. Rzecz ciekawa że Pliniusz powiada, że za jego czasów w Germanii tkano w kopanych dołach podziemnych i że podobne warsztaty podziemne widywał także we Włoszech północnych. Much dodaje, że za niedawnych czasów w Niemczech rzeczywiście istnieć miały jeszcze takie komory tkackie i że o nich miano przesądne wyobrażenie, iż wyroby tkackie, żeby były dobre, potrzebują równej zawsze temperatury, a taką tylko w ziemiankach znaleść można. W Polsce znajdujemy nieraz wzmianki o ziemiankach w znaczeniu napój z ziemnej chałupki, lepianki, co widać np. w opisie wsi Pętnowa: ,,(Niektórzy wieśniacy) najmują kawałek wydmuchu… i tam ” w ziemiance nędznie skleconej, z całą mieszkają, rodziną”. Co do pokrycia czyli dachu ziemianki, języki słowiańskie przechowały ważną wskazówkę. Wszyscy Słowianie posiadają, w różnych postaciach, na oznaczenie dachu, wyraz strzecha, a ten pochodzi od strzeć (rozpostrzeć, rozpościerać, od źródło-słowu „str”, znanego we wszystkich językach aryjskich). Strzecha przeto znaczy właściwie coś rozpostartego, nasłanego, a była to właśnie słoma, nawóz, mech,
badyle ziół, a przede wszystkiem trzcina rozpostarta nad ziemianką i chatą pierwotną. Więc pierwotnie nie było mowy okryciu chaty, ale o rozesłaniu słomy lub trzcin.” nad nią. Ksenofon opowiada, że “w Armenii, zamieszkałej, jak wiadomo przez plemię szczepu aryjskiego, widział “domy podziemne”; przetrwały one w zwyczaju mieszkańców sąsiedniego Iranu do dziś dzień, szczególnie w okolicach bardzo gorących w lecie, a bardzo chłodnych w zimie. Dzisiejsi jeszcze Persowie domy nazywają „kadami”. Jest to niewątpliwie ten sam wyraz, co nasz chata. Nowoperskiemu odpowiada wyraz staroperski „kata”, pochodzący od „kan”, „khan”, kopać. Dom zowie się po nowopersku „kad” albo „kadah”. Wyraz, oznaczający pierwotnie kopankę, ziemiankę nabiera znaczenia domu, tak jak wyraz ziemianka przechodzi u nas z czasem w znaczenie lichego domku. Bardzo być może – powiada Karłowicz – iż wyraz c h a t a dostaliśmy od rusinów, już ze zmianą k na ch, a więc ze Wschodu, a tam właśnie na .Wschodzie, na stepach czarnomorskieh koczowali niegdyś Słowianie i stykali się ze Scytami i Sarmatami – plemionami z pewnością aryjskiemi i to blisko spokrewnionemi ze starożytnemi Persami. Jak w języku przechowuje się uparcie dawny materjał mowny, jako osłona coraz to zmieniających się pojęć, tak i w zakresie kultury stare formy nie ustępują, chociaż materjał, potrzeby i cele zmieniają się z czasem. Człowiek pierwotny wyobrażał sobie, iż życie po śmierci jest dalszym ciągiem i podobieństwem doczesnego. Zmarłemu przeto urządzał mieszkanie na wzór tego, którem się cieszył za życia. Karłowicz mniema, że zakopywanie ciał do ziemi jest niczem innem, jak zabytkiem mieszkania w ziemiankach. Wyraz grób od grzebać uwiecznił ten zwyczaj: zmarłemu podano taki sam przytułek w ziemi, jaki go chronił za życia. Tej kombinacyi zawdzięczamy piękne odkrycie Nilssona. Długi czas nie umiano sobie wytłumaczyć, co znaczą dziwne grobowce, odkopywane w Skadynawii, mające kształt podłużnej czworobocznej lub okrągłęj komory z odnogą, przypierającą do niej. Wychodząc z zasady, że grób taki musi być podobizną mieszkania, Nilsson odkrył w domach a raczej norach Eskimosów zupełnie takie same kształty i wymiary. Szyja zaś owa odpowiada korytarzowi, przez który wchodzi się a raczej wpełza do przytułku eskimoskiego. Na tej samej zasadzie słusznie Much objaśnia domkowy kształt relikwiarzy średniowiecznych, ta tylko zachodzi pomiędzy niemi różnica, że urna pochodzi z czasów pogańskich, a relikwiarz z chrześcijańskich. Rzymianie przechowywali na Palatynie jako świętość narodową tak zwaną „chatę Romulusa, o której Owidiusz powiada, że była z trzciny i chrustu, i w ogóle zabytki tego rodzaju wyobrażali sobie zawsze jako pleione z chrustu, okrągłe, słomą lub trzciną kryte. Mniemać nawet wolno, że tej tradycji, temu szczątkowemu nałogowi przypisywać należy okrągłość świątyni Westy, wyobrażającej przedmiot najdawniejszej czci ludzkiej, ognia, a także okrągłości świątyń innych bóstw starożytnych. Zdaje się przeto, iż dalszem postępem w budowaniu człowieka, po ziemiance były okrągłe chatki, plecione z chrustu, oblepionego z wewnatrz i z zewnątrz gliną, pokryte stozkowym dachem słomianym lub trzcinowym. Liczne plemiona dzikich lub nawpółdzikich w Afryce, Ameryce i Australii dotychczas w domkach takich mieszkają: nawodziska i wykopaliska europejskie świadczą o takimże kształcie i materjale. Ukrainiec podziś dzień kleci sobie chatę z cienkich gałęzi, oblepiając je z obu stron glina i dach słomą poszywając, a na Litwie często się widzi szopy na siano plecione z chróstu, bez gliny nawet. Co Strabo pisze o lepiankach Gallów, okrągłych, z drzewa kleconych lub plecionych, oblepionych gliną, krytych słomą, i co Tacyt mówi o chatach giermanów („do wszystkiego używają nieociosanego drzewa, a niektóre miejsca pociągają bardzo starannie pewnym gatunkiem ziemi (i gliny), która tak jest czystą i błyszczącą, że wygląda jak malowanie”) to wcale podobne do chaty ukraińsko-podolskiej, pokuckiej i krakowskiej.
Wyraz lepianka przechował na zawsze w mowie naszej ten szczebel budownictwa pierwotnego. Ale nie odrazu ziemianka wypłynęła na powierzchnię ziemi. Są wskazówki że wynurzanie się jej było stopniowem: naprzód stanął dach na równi z ziemią; potem przybywały ściany, nasamprzód zapewne usypane z ziemi wykopanej, potem niziutka ściana z okrąglaków, która z biegiem wieków rosła w górę. Do ziemianki szwedzkiej mającej nad ziemią śpiczasty dach tylko jeszcze wchodzi się, a raczej schodzi po drabinie. Ale w wielu odkrytych nowszemi czasy śladach dawnych domków z chróstu i g1iny, głębokość wykopanego dołu nie przenosi łokcia, co dowodzi że ziemianka była połowiczną tj. częścią w ziemi schowana a częścią nad ziemię wzniesiona, zapewne w celu umożebnienia okien i dostępu powietrza. Dotąd widzi się dużo domów w Czechach, Tyrolu, Szwajcaryi, Bośnii i Serbii, których dół murowany, często z kamienia, wchodzi do połowy w ziemię i służy na pomieszczenie bydląt lub płodów rolniczych, góra zaś drewniana służy za mieszkanie dla ludzi. Jakby żywymi świadkami budowli dopiero co z ziemi wyłażących, są stodoły litewskie włościan, zwano gumnami z dachem słomianem ogromnym, bardzo wysokim na ściankach niewyższych nad półtora łokcia z okrąglaków ułożonych. W jakim stosunku chronologicznym zostaje koczownictwo do stanu osiadłego w ziemiankach, lepiankach lub nawodziskach, czy poprzedziło ono – jakby sili zdawało początki osiadłości, czy się praktykowało jednocześnie – są to pytania bardzo trudne do rozstrzygnięcia i może wogóle nieprzypuszczające pewnej odpowiedzi. Język, zabytki zwyczajowe i świadectwa pisane dostarczają bardzo szczupłych wskazówek, o okresie koczownjczym praojców naszych słowiańskich. Wszystko co w języku naszym trąci koczownictwem, przypomina przede wszystkiem wpływy fińskie. Świadectwa dziejopisów od VI wieku, po stałem osiedleniu się Słowian w granicach, które mniej więcej po dziś dzień zajmują, bardzo są z początku o nich nieliczne. Widać z nich, że są już osiedli, ale takie mają jeszcze mieszkania, iż z łatwością je porzucają, gdy zajdzie potrzeba, przenieś się inne w strony. Prokop, który umarł około połowy VI w. mówi o Słowianach, że ,.mieszkają w lichych chałupach (używa tu wyrazu kalybe, od którego pochodzi nasza chałupa i koleba), oddaleni jedni od drugich, zmieniając często miejsce pobytu”, .Jeszcze w XII wieku prawie to samo powtarza Helmold że Słowianie „nie zadają sobie pracy przy budowaniu domów, lecz je klecą z chróstu, zaradzając tylko koniecznością zasłonięcia się od burz i deszczów. Dla zdobyczy nieprzyjacielowi nic nie zostawiając, prócz swej chałupy, którą bez najmniejszego żalu opuszczają”. A jednak tenże kronikarz dodaje: “Skoro tylko odgłos wrzawy wojennej się rozniesie, wtedy, zboże z plew oczyszczone, złoto, srebro i wszelkie kosztowności chowają w jamy, żony zaś i dzieci ukrywają bezpiecznie po grodach i lasach”. Tak samo, jak w wiadomościach Greków i Rzymian o giermanach trzeba staranie odróżniać, co o których plemionach i okolicach prawią, gdyż wielka zachodziła różnica np. w cywilizacyi Niemców południowych a zachodnich, zachodnich a wschodnich, tak też i w wiadomościach o Słowianach nie wszystko do wszystkich Słowian odnosić należy: jedne plemiona stały niżej, drugie wyżej w tym samym czasie. Rzecz pewna, iż z końcem V wieku Słowianie już byli prawie osiadłemi i mieli domy liche zapewne, z chróstu i gliny, ale w każdym razie domy. Porównywając odwieczne aryjskie nazwy: wsi, domu, części jego składowych i innych ściągających się tu wyrazów i wyrażeń dostrzegamy, że języki  słowiańskie posiadają wraz z innymi aryjskimi wiele słów, świadczących o istnieniu pojęć wsi, domu, narzędzi ciesielskich itd. Zdawałoby się przeto, że we wspólnej ojczyźnie aryjskiej, okresy jaskiniowy i koczowniczy już do minionych należały. Wyrazy: wieś, dom, drzwi, dwór, okno, drzewo, słup i wiele innych, odnoszących się do stawiania budowli z drzewa obrabianego, układanego w czworobok, są spuścizną wszecharyjską. Niema o nich żadnej wątpliwości, że pochodzą z okresu, który poprzedził rozpadnięcie się pierwotnej mowy aryjskiej na oddzielne języki, a co z tem zapewno szło w parze, rozejście się Arjów w różne strony świata. Zachodzi tylko pytanie, niełatwe do rozwjązania, co mianowicie, jaki dom, jakie drzwi itd. wyraz ten pierwotnie oznaczał i jakie koleje znaczenie jego przebywało. Tego względu nigdy z oka spuszczać nie należy, zajmując się tak zwaną paleontologiją lingwistyczną. Większa część słownictwa naszego o ile chaty dotycze, dowodzi rodzimego u nas początku ciesielstwa i w ogóle chaty. Przejście od budy plecionej wylepianej gliną o dachu nasłanym, do chaty czworobocznej z dachem na krokwiach, drzwiami i oknami, nie daje się wyraźnie dośledzić. Zdaje się, że najważniejszym postępem od plecionej budy okragłej było stawianie krowi, opartych na ziemi. Tworząca się w ten sposób szopa służyła za schronienie dla bydła, siana i zboża, o ile takowe zaczynano zbierać i przechowywać. Człowiek prawdopodobnie mieszkał jeszcze w ziemiance ogrzewanej ogniskiem, płonącem na kamieniach umieszczonych pośrodku; dym uchodził otworem w dachu, ten zaś tak samo jak w szopie, opierał się na krokwiach spoczywających na ziemi. Domyślać się wolno, iż postęp ku krokwiom sprowadził przewrót w zasadzie okrągłości: zakrywanie otworów szczytowych szopy, nasunęło samo przez się kształt domku czworoboczny, który na zawsze wyparł dawną okrągłość. Węgieł, powstający z ułożenia i przyciosania okrąglaków, jest oczywiście utworem stosunkowo późnym. Dawniejszym od niego sposobem budowania, zdaniem Karłowicza, jest stawianie słupów i przymocowywanie do nich szczap lub okrąglaków poziomych. Hymny wedyjskie, szczególnie tak zwanej Atarwawedy, wyliczają skład i części chatki indyjskiej, przy sposobności zdejmowania złych uroków z nowo postawionego domostwa. Mowa tam jest o słupach, podporach, krokwiach, o szczelnie zamykanych drzwiach, o dachu wysokim, o kilku izbach; sznury i rzemienie słuzą za spójnię różnych części budowli; często wspominamy “ogień nieśmiertelny, rozweselający”, który spoczywa “pośrodku chaty, niby w łonie matki; zdaje się także że i bydło domowe mieściło się pod jednym dachem z ludźmi. Zendawesta mniej jeszcze wskazówek podaje od pieśni wedyjskich. Widać jednak że i chaty irańskiej głównemi składnikami były cztery słupy rogowe, wkopane w ziemię, połączone belkami poprzecznemi, wzmacniane podporami; mowa też jest o drzwiach i oknach, a także i o cegłach na słońcu suszonych, któremi może ściany między słupami wypełniano. Z tych wzmianek wnosić wolno, że pierwotne chaty plemienia aryjskiego w Azyi były drewniane, budowano w słupy takież i mające zamiast wiązań ciesielskich, różne wiązadła sznurowe i rzemienne. Chata pierwotna grecka przechowała się w typie świątyni Hellady. Typem jej kształtu jest nieco podłużny czworobok z wystawą dachową w węższej tj. szczytowej ścianie, opartą na czterech słupach; pod wystawą w środku ściany krótszej wchód do izby, która wraz z podsieniem całe domostwo stanowi. Typ ten przechował się w pierwotnych drewnianych świątyniach greckich; przeniósł się on wcześnie do Włoch południowych i stamtąd rozszerzył po całym półwyspie. Na podstawie szczegółowych badań archeologicznych niemieckich Lippert wysnuł typ domu starogiermańskiego. Rysunek ten bardzo przypomina tak zwane “gumna” czyli stodołę litewską. I tu jak w budowlach aryjskich, słupy główną grają rolę: na nich bowiem wspiera się wielki dach spuszczony nisko ku ziemi z pod którego wyglądają ścianki ułożone poziomo z okrąglaków, niewyższe nad półwzrostu ludzkiego. Karłowicz “rozumiejąc iż Litwa, niedawno stosunkowo przyjęła cywilizacją polską, że tak ją późno przyjąwszy, nie mogła jej posunąć stosunkowo daleko naprzód, że zachowała przeto mało zmieniony typ budownictwa drewnianego z czasów bardzo dawnych, powiada, że przyszedł do wniosku, iż na Litwie należy szukać najdawniejszych wzorów ciesielstwa polskiego. Ktokolwiek się przypatrzył ubiorowi chłopa litewskiego, jego obrzędom i zwyczajom, grom i zabawom, sprzętom i narzędziom, gospodarstwu i w ogóle życiu, kto się pieśniom jego przysłuchał, ten przyjdzie do przekonania, że wieśniactwo litewskie (mowa tu o Litwie właściwej) wiernym jest odwzorem wieśniactwa mazowieckiego, bo z Mazowsza głównie szły prądy cywilizacyjne na Litwę. A więc i ciesielstwo mazowieckie musiało się tam powtórzyć, co widać i dzisiaj, porównywając wsie litewskie z najstarszemi, najmniej ucywiizowanemi zakątkami Mazowsza. Że zaś samo Mazowsze najpóźniej z ziem polskich się ucywilizowało, przeto, prosty wniosek że o ile się na Litwie przechowało dawne budownictwo wiejskie, o tyle jest ono najlepszem dziś żyjącem świadectwem i obrazem dawnego okresu ciesielstwa mazowieckiego, a więc i budownictwa wogóle polskiego”. Zestawiając wszystkie znane sobie rysunki i opisy chat polskich, Karłowicz nabrał przekonania, że należą one do dwu typów z których pierwszy nazywa ten autor “najczęstszym” drugi zaś “rzadszym” i najprzód wylicza znane wspólne obu typom a następnie właściwe 1-mu, potem 2-rnu.
Cechy i znamiona typu l-go (najczęstszego):
1) Położenie chaty szczytem tj. węższą ścianą drogi czyli ulicy.
2) Oddzielność mieszkania ludzkiego od: śpichrza, stajni, chlewów, stodół, które okalają dziedziniec czyli podwórko.
3) Pewna niewielka odległość chaty od ulicy, zapełniona zwykle przez mały ogródek z kwiatami.
4) Wrota w niewielkiej odległości od chałupy.
5) Dach średniej wysokości, mający u szczytu mniej-więcej kąt prosty.
Każde z tych znamion znajduje się w typach zagranicznych; ale jednoczesne ich istnienie charakteryzuje wyłącznie chatę polską.
Najczęstszy typ  polski ma te znamiona:
1) Wchód do chałupy w połowie długości dłuższej ściany od strony dziedzińca.
2) Sień zajmująca środek domu, idąca na przestrzał, lub przedzielona ścianą za którą są wschody na strych, lub jakieś składy, ptactwo domowe i t. d.
3) Po obu stronach sieni dwie izby rogowe: z tych jedna z oknami na ulicę, właściwie mieszkalna, z piecem, stołem, łożem itd. przedzielona czasem ścianką, za którą bywa komora lub sypialnia; druga zaś, z prawej strony sieni, najczęściej nieopalana, zwana “czarną” lub komorą, przeznaczona do robot gospodarskich, albo też na skład rzeczy i sprzętów, a czasem w zimie służąca dla młodzieży czworonożnej lub skrzydlatej.

Rzadszy typ chaty polskiej:
l) Wchód w krótszej czyli szczytowej ścianie domku, pod wystawą a raczej pod przeciągniętą częścią dachu głównego, wspartą na słupach, zwykle czterech.
2) Wchód prowadzi z przyźby do izby ,głównej, za którą znajduje się druga. Pierwsza świetlica odpowiada lewej izbie pierwszego typu, druga izbie prawej, roboczej.
W obu powyższy typach bywają odmiany wewnętrzne: w pierwszym przez przedłużenie korpusu, lub przez dzielenie wzdłuż, przybywają nowe izby i izdebki z jednego lub drugiego końca. W drugim przez podłużenie z tyłu takiż sam cel się osiąga, a czasem z frontu zabudowywa się połowa podsienia i robi się z tego komórkę, tak iż ostatecznie wystawka sprowadza się do rogowego ganeczka o jednym słupie. Chata z przyłapem lub przyźbą należy do rzadszych okazów w Polsce. Natomiast przeważającym typem jest chałupa z sienią pośrodku i dwiema lub więcej izbami po bokach. Typ rzadszy z wystawką u szczytu spotyka się na Mazurach, na Kujawach i w pewnej części poznańskiego, tj. mniej więcej między Bzurą, Wartą, Notecią i Wisłą (oraz w dawnej ziemi Dobrzyńskiej), którą to przestrzeń uważać by można za ojczyznę typu rzadszego. Resztę zaś przestrzeni dawnej Polski zapełnia typ najczęstszy z sienią pośrodku, z izbą na lewo, komorą na prawo, ma się rozumieć z różnemi modyfikacjami i rozszerzeniami. Sama jednak chata nic wystarcza do pewnych przypuszczeń gienetycznych i porównawczych: oprócz niej jest jeszcze u nas kilka rodzajów zabudowań z drzewa, odznaczających się właściwym sobie wyglądem które uprzytomnić sobie trzeba. Oprócz typów chaty, występują z odrębną charakterystyką budowniczą: śpichlerz, lamus czyli świren, kleć (po litewsku kletiss lub swirna), sernica i stodoła. To co Karłowicz, lubo bardzo treściwie, pisze o tych trzech budynkach, przytoczymy w rozdziałach pod właściwą nazwą tych budynków. Wnioski zaś i przypuszczenia tego badacza oraz uczonych zagranicznych w ogóle o budownictwie drzewnem dadzą się streścić w
następujących kilku hypotezacb i myślach: Patrząc na rysunek Lipperta przedstawiający dom pierwotny giermański, jak go sobie uczony autor myślą odtworzył i czytając wywody Schradera, Zimmera i Geigera o budownictwie najstarszych szczepów aryjskich i w świeżej mając pamięci typ gumna litewskiego, trudno nie przypuścić, że to jest właśnie pierwotny najdawniejszy styl drewniany szczepu naszego. Porównywając go z ogromną stodołową chatą typu saskiego, rodzi się pytanie: czy człowiek wbudował przytułek własny w stodołę, czy też dawną swą chatkę obudował stodołą i chlewami. Na to pytanie niejednostajną znajdujemy odpowiedz: Henning sądzi, że stodołowy dom saski jest rozszerzeniem pierwotnej małej chaty; Meitzen i Lippert, że człowiek wprzód stodołę postawił, a potem (z jaskini, ziemianki lub budy) pod jej dach sam się schronił. Karłowicz podziela to drugie przypuszczenie i sądzi iż mógł być taki przebieg dziejowy: na wpół koczownicze plemiona, mieszkające na wozach lub w budach z chróstu, gdy poczęły gromadzić zapasy (siana, a z czasem zboża), zaczęły stawiać szopy o dachach wysokich; jedne z nich, jak Sasi, osiadając na dobre, wprowadziły z czasem do tych szop bydło i własną rodzinę; inne jak Polacy i Litwini, nie chcąc żyć pod jednym dachem ze. zwierzętami, zaczęły budować sobie w pobliżu ciepłe domostwa. Skąd wzięły wzór do tych chat o sieni i dwu izbach po bokach? Czy to wpływ frankoński? Czy ewolucja czysto samorzutna miejscowa? Być może, iż chata jest ewolucją stodoły i że pierwotnie, jak ona, budowała się na słupach, które później dopiero węgłami zastąpiono. Co się tyczy typu śpichrzowo-kościelno-karczemnego, to tu się nasuwa porównanie z wzorami skandynawskiemi. Śpichlerz norweski, podany przez Meitzena uderzająco jest podobny do “świronka” litewskiego. Czy tu wpływ normandzki przypuszczać należy? Czy i kościoły temuż wpływowi postać swą zawdzięczają. Może to raczej wpływ grecko-rzymski, chrześcijański? Wszak i co po samego stylu norweskiego niema między badaczami zgody: jedni myślą, że zapożyczonym jest przez Gotów od Greków bizantyjskich; inni że jest zabytkiem pożycia wspólno-aryjskiego.
“Chaty Litwinów (powiada Kuntze 1884), budowane były, a w części są i dzisiaj z okrąglaków i zawierają jedną tylko izbę z końca domu. Drugą połowę zajmuje ciemna komora, w której się znajdując piec do chleba i żarna.. Podłoga w izbie zwykle nie bywa z tarcic lecz z gliny. Sufit i ściany są gładko wyheblowane; myją je od czasu do czasu i czysto utrzymują. Izba ma trzy okna, po jednem w każdej ścianie… W niej, w pobliżu ciepłego pieca, który zanadto bywa napalany, rodzina spędza dnie i wieczory”. Bardzo mało – powiada Karłowicz – udało mi się znaleść wzmianek w dawniejszych pisarzach naszych o mieszkaniach włościan polskich. Żadnej pracy oddzielnej o tym przedmiocie nie posiadamy. Gołębiowski w “Domach i Dworach” kilku słowami rzecz tę zbywa. Maciejowski w “Polsce do połowy XVII wieku” tak się odzywa: “Najdawniejsi kronikarze ledwie że nieco napomknęli o mieszkaniach gminu, uwagę czyniąc, że się mieścił w chatach i szałasach brogami snać od postaci swojej nazywanych”. U Długosza kilka słów tylko znajdujemy, że Polska przed Kazimierzem Wielkim była gliniana, brudna i drewniana, a po nim została murowaną.
Gwagnin powiada, że wieśniak żmudzki mieszka pod jednym dachem z bydlętami w niskich, podłużnych chatach. Kromer o całej Polsce toż powtarza, dodając, że wszędzie chaty są dymne, oprócz ziemi kaszubskiej i pruskiej. Bruin, który zwiedził Wilno w drugiej połowie XVI w. opowiada, iż większość tego miasta składała się z dymnych chatek w których ludzie ze zwierzętami domowymi przemieszkiwali. Tak samo było mniej więcej w całej północno-wschodniej Europie, aż do bardzo niedawnych czasów. Przekonać się o tem można z pierwszych rozdziałów pięknego dzieła Lunda.
Ludwik Puszet w obszernej rozprawie swojej pn. “Studja nad polskim budownictwem drewnianym”, powiada że drzewo, nigdzie może, z wyjątkiem Norwegii, a po części i Rosyi nie miało w stosunku do innych technik tak doniosłego, jak w Polsce znaczenia. Do XIV wieku było ono prawie wyłącznym materjałem budowlanym a i po Kazimierzu Wielkim, “Polska murowana” ogranicza się jeszcze przez kilka stuleci do kościołów, zaułków, obwarowań i znaczniejszych zabudowań miejskich. Zwrot przeciwny budownictwu drewnianemu najsilniej się zaznaczył od XVIII wieku. W XIX-ym giną całe szeregi drewnianych kościołków, dworków, śpichlerzy, płoną całe miasteczka z podsieniami, zastępowane już odtąd lichą ceglaną budową bez żadnego charakteru. P. Puszet zajmując się od pewnego czasu budownictwem drewnianem, zebrał nieco materjału odnoszącego się do małopolskich drewnianych kościołków i do budownictwa ludowego w różnych okolicach, oraz sporządził na wpół inwentaryjny opis jednego z podkarpackich powiatów. “Z obserwacyi przy tej robocie powstała, praca będąca próbą syntezy tego, co o chacie polskiej obecnie powiedzieć można”. Zajmując się głównie planem i ogólnym charakterem konstrukcyj, pobieżnie dotyka innych mniej zasadniczych szczegółów. Na drewniane budynki polskie z ich oryginalnym charakterem, zwrócono już od dawna uwagę. Po angliku Laudon ‘ie pisał w tym przedmiocie Michał Wiszniewski około r. 1840. Lucjan Siemieński w artykule” O sztuce chrześcijańskiej” (pisanym r. 1847), podniósł swojski charakter modrzewiowych kościołków, “które wydała lesista Polska i które stawiał cieśla wiejski, opierając się na tradycjach zaczerpniętych w Słowiańszczyźnie pogańskiej. Sprawę budownictwa poruszył obszerniej Kraszewski w „Sztuce u Słowian” (1860 r.) przytaczając opisy świątyń pomorskich z Dietmara i Saxona Grammatyka i opis dworu Atylli z Priseusa, w którym widzi także okaz słowiańskiego budownictwa. Oprcz tego daje pewne informacje o budownictwie ludowem z różnych stron Polski. W r. 1857 ks. Antoni Podgórski wydał w Rzeszowie małą broszurkę pt. “Dwa szczególne znamiona budownictwa w Rzeszowskim” . Rozróżnia on w swej okolicy dwa typy, z których jeden nazywa. wzorem namiotowym szkoły przeworskiej i wywodzi je od namiotu, drugi wzór “szkoły raniżowskiej oznacza budowę w węgieł. Uderza autora w kościołach “sobota” jako swojski motyw i czyni kilka bardzo trafnych wniosków i porównań. Prof. Józef Łepkowski pomieścił ważny artykuł ” O budowlach drewnianych”, gdzie podaje nazwiska Matejki, Podczaszyńskiego i Żebrawskiego, jako zbierających wówczas szkice do budownictwa drzewnego w Polsce i przytacza autorów: Laudona, M. Wiszniewskiego, Siemieńskiego, Kraszewskiego i Podgórskiego. Pominięci zostali przez Łepkowskiego tylko malarze: Gerson, Miller, Kozakiewicz, Gumiński i kilku innych, którzy już od polowy XIX w. szkice z budownictwa drzewnego dawnej Polski również zbierali. Prof. Marjan Sokołowski w znanej pracy ” O ruinach na Ostrowiu jeziora Lednicy” (r. 1876) dotknął także kwestyi drewnianych budowli. Znajdujemy tu już krytycznie zebrany cały ten materjał historyczny, na którego części oparł się we 12 lat później niemiecki uczony Lutsch.
Podstawa każdego typu architektonicznego – powiada słusznie p. Puszet- jest plan i ogólny system konstrukcyi. Zasada konstrukcyjna, powstawszy w danym momencie kulturalnego rozwoju i przyrodniczyeh warunków, świadczy o kierunku idei człowieka w budownictwie. Plan tworzy się pod wpływem warunków przyrodniczych, ekonomicznych i społecznych. Bo jeżeli człowiek stwarza chatę, to niemniej i chata urabia człowieka. Raz ukształtowany plan narzuca pokoleniom po pokoleniach: przywyknienia, zasady gospodarstwa domowego, obyczaje. I dlatego trwa, trwa nawet wtedy, gdy zmienią się warunki, którym zawdzięcza swój początek. Tak samo z konstrukcją. Choć warunki które ją wytworzyły zmienią się i pierwotny materjał ustąpi innemu, ale umysł ludzki rządzi się jeszcze przez długi czas odziedziczonym po szeregu przodków systemem idei architektonicznych i do nich nagina nowy materiał i nową technikę. Autor zaznaczając że z wyjątkiem  Pomorza i Wielkopolski, cały pozostały obszar etnograficzny Polski, Litwy i Białorusi przedstawia się bardzo jednolicie, wszędzie bowiem chata wiejska stawiana jest z drzewa i na węgieł przedstawia sześć odmian zacinania węgła używanych w Małopolsce.
Z nich najpospolitszą jest węgieł na ,,rybi ogon”, drugą “na obłap”, trzecią” węgieł gładki”. W starych budowlach podkarpackich spotyka się węgieł „na czop” i „na zamek”. W starych kościołach pospolity jest węgieł „na nakładkę”. Odmiany te dotyczą zrębu, przyciesie bowiem węgłowane są prawie zawsze i wszędzie na zamek, a najwyższe bierwiona zrębu najczęściej „na obłap”.
[…]
W skutek coraz większego braku drzewa, a zwłaszcza drzewa grubszego zdatnego do zacinania birewion w węgieł, zaczęły się rozpowszechniać w drugiej połowie XIX w. budynki wiejskie z cegły, gliny „pod topór” i w słupy lub tak zwane „sumiki”.
W Wielkopolsce budowle węgłowe tak chaty jako i inne gospodarskie budynku stają się już coraz rzadsze, od początku bowiem XIX w. skutkiem braku lub drogości drzewa budulcowego rozpowszechniły się cztery następujące rodzaje konstrukcyi:
l) “W glinie pod topor” tj. z gliny mięszanej z sieczką czy słomą, która gdy podeschnie wyrównywa się siekierą.
2) “Mur pruski” w którym rama utworzona z pionowych słupów drewnianych, ryglów poprzecznych i ukośnych wypełnia się cegłą.
3) “W reglówkę”, który to system tem się różni od poprzedniego, że “fachy” czyli pola między drzewem wypełnia się nie cegłami, ale „kotami” urobionemi ze słomy i gliny.
4)” W szachulec” gdzie między słupami leżą poziomo drążki okręcane zaglinioną słomą.
Wzmianka Jul. Ursyna Niemcewicza że “między Błaszkami a Sieradzem ustają budowania w mur pruski”, wskazuje że już w początkach XIX wieku system staropolski węgłowy ustępował w Wielkopolsce miejsca wpływowi budownictwa pruskiego. Kolberg wymieniając powyższe cztery systemy, uważa jedynie “szachulec” za pierwotny i rodzimy. Reglówka zapożyczyła ramę z niemieckiego “muru pruskiego” a wypełnienie jej z dawnej lepianki szachulcowej. Budowę z samej gliny „pod topor” (po niemiecku Wellerwand) poczytuje słusznie Kolberg za wymysł późny wynikły z braku drzewa. Taką samą budowę w szachulec, spotykamy na Podolu, gdzie warunki fizyczne są zbliżone, a wpływu niemieckiego niema. W dalszym ciągu p. Puszet zastanawiając się jaki system konstrukcyi, słupowy czy węgłowy, uważać należy u nas za pierwotny przychodzi do wniosku, że pierwotne domy leśnych mieszkańców naszego kraju musiały to być budy na ścianach z kłód ułożonych poziomo w wieniec czworoboczny, którv stał się pierwowzorem systemu węgłowego. Dalszy zaś rozwój budownictwa u poszczególnych ludów, a mianowicie tworzenie się prostopadłej ściany, odbywało się na tle warunków fizycznych tj. przede wszystkiem stosownie do posiadanego w danej okolicy materjału, a tak w krajach obfitujących w drzewa szpilkowe o gładkich prostych pniach, powstawał typ węgłowy. Twierdzenia Karłowicza jakoby jedną z zasadniczych cech polskiej chatv było zwrócenie szczytem do ulicy, p. Puszet nie przyjmuje bez zastrzeżeń. Twierdzi on, że nie tylko w górach ale w całej Małopolsce chaty zwrócone są „czołem do południa”. Stosunek do drogi jest wobce tego kwestią drugorzędną i staje się zupełnie przypadkowy. Z tych samych zapewne powodów pochodził nieład, którym Wilno w XVI w. tak raziło zachodniego podróżnika. Drugą, również mało zbadaną kwestią jest sprawa rozkładu wsi, rozproszenia lub skupienia domostw. Pod tym względem panuje wielka różnorodność. W Wielkopolsce chaty są bardziej skupione. Na podkarpaciu wieś ciągnie się kilko-kilometrowym pasem a tuż obok na Orawie i Słowaczyźnie, domy we wsiach stykają się jeden z drugim. Pod samym Krakowem spotykamy wsie dosyć zbite, na Mazowszu po lewej stronic Wisły, chaty rozproszone są zupełnie. Uderzającą jest różnica pod tym względem między dawnem województwem rawskim noszącym typ mazowieckii Sieradzkiem, gdzie po wielkopolsku wsie są bardziej skupione. Ten ostatni układ znajdujemy również w całej dzisiejszej guberni Kieleckiej. Często jednak w tej samej okolicy sąsiadujące z sobą wsie przedstawiają typ odrębny. Rozstrzygały bowiem co do tego względy ekonomiczne, warunki fizyczne terenu, epoka lokacyi itd. Według Kolberga dawne osady w Lubelskiem były rozsypane bez planu i dopiero za czasów Księstwa Warszawskiego i Kongresówki rozłożone je porządnie zabudowując w prostej linii wzdłuż gościńców.
[…]
W czasach, gdy wsie i miasteczka musiały myśleć  o swej obronności i o pomieszczeniu wokoło danego rynku czyli targowicy jak największej ilości domostw, każde z nich musiało się tak ustawić aby zajmowało jak najmniej miejsca frontowego. Że ten wzgląd był rozstrzygającym, wskazuje nam ta okoliczność, iż we wszystkich miasteczkach, które ten typ domków zachowały, w miarę oddalenia się od rynku, domy zajmują zwykle coraz szersze place frontowe. (Niewątpliwie też w rynku starej Warszawy przed zbudowaniem istniejących dzisiaj kilkudziesięciu bardzo wąskich a wysokich kamienic, istniało niegdyś tyleż drewnianych domostw mieszczańskich, które na tej samej szerokości placów tylko szczytami do rynku mogły być zbudowane). W zakończeniu swej pracy p. Puszet mówiąc o zdobnictwie ludowem pisze: Otóż taką właściwością naszego ornamentu, wyrosłą niewątpliwie w związku z rodzimym typem konstrukcji, jest układ horyzontalny. Każdy ornament w drzewie mającem bardziej wyraźne włókna,. musi się do nich stosować i ciągnąć się wzdłuż linii włókien. Drzewo łupie się podłużnie, więc najłatwiej rzeźbić go w tym kierunku, ornament musi się do tej właściwości stosować. Z zasady zaś naszej konstrukcyj wynika że drzewa leżą poziomo. Tak jak gotyk wprowadził rozczłonkowanie pionowe i w punktach węzłowych z linią horyzontalną stara się ją zatrzeć znosząc kapitele, rozczłonkowując podstawy łamiąc gzyms: tak odwrotnie, budownictwo nasze w takim np. pierwotnym i czystym okazie, jak chata podhalska, wprowadza rozczłonkowanie poziome, a wertykalny układ punktów węzłowych tj. węgłów, przerywa sterczącymi rysiami. Jest to antyteza gotyku. I do tego ogólnego ducha dostraja się ornament. Musi biec wzdłuż linii drzew, a drzewa leżą poziomo, więc też poziomo się rozciąga. Taka np. listwa tj. półka albo łyżnik, które prawio do architektonicznej dekoracyji należą, są jednym z najjaskrawszych tego dowodów. Tam gdzie wyjątkowo zachodzi potrzeba stworzenia ornamentu pianowego, widzimy wówczas tylko mniej lub więcej niezręczną próbę ustawienia pionowo ornamentu pierwotnie horyzontalnego.
To dążenie do horyzontalnego układu jest tak silne, że nawet tam gdzie występuje pionowy słup, cały wysiłek skierowany jest na przerwanie tej linii za pomoca poziomego podziału. Zatem układ horyzontalny, związany ściśle z konstrukcyjnym systemem, jest jedną z charakterystycznych cech naszego zdobnictwa.
[…]
Do rodzinnej formy naszego ludowego budownictwa, nalezy odnieść całą gromadę swoistych wyrazów, które świadczą o rodzimości drewnianego budownictwa naszego: “Przycieś, zrąb, kalenica, krokiew, kozły, płatew, ocap, podciąg, posoba, powała, okap, podsiebitka, podłoga, zastrzał, średnica, kijaki, przęsło, brożyna etc. Również wyrazy dotyczące szczegółów budowniczych w starych aktach są także najczystszego polskiego pochodzenia. “Podeszwa, nakolanki, w ząbce, strzegłprogi, podsiębogi, miecze, wiązanie “w krzyż”, „w kletę”, podklecie (podwaliny), wiązanie “na zamek”, makowica (głowica) itd.
Wszystkie te wyrazy świadczą o samorodnym tworzeniu się wyrazów odnoszących się do budownictwa drzewnego i jego szczegółów. Najprostszą więc formą wiązania kładzionego będzie wiązanie okrąglakowe. Drzewo w tej formie nie jest ociosywane ale tylko z kory odarte. Aby złożyć węgieł z takich okrąglaków zaciosują je półokrągło w pobliżu końców do mniej-więcej trzeciej części grubości, tak że pomiędzy okrąglakami ułożonymi tym sposobem w ściany pozostają tylko szpary, które utykają mchem i zamazują gliną lub żywicą. Taki najprostszy krąglakowy układ w najprostszej postaci powszechnym jest na Huculszczyźnie i na całym obszarze ziem północno-słowiańskich. Z biegiem czasu łączenie wieńcowe staje się coraz to więcej złożonem, aż do doskonałości w chatach i mieszkaniach górali podhalskich. Jaroszewicz w dziele: “Obraz Litwy pod  względem jej oświaty i cywilizacji” powiada, że “materjałem do budowy chaty Litwina były okrąglaki z kory tylko oczyszczone, z których każdy mając z dołu wyżłobienie, przypadał szczelnie do wypukłości spodniego okrąglaka mchem wprzódy dla lepszego ciepła pokrytej, okrąglaki te nie wpuszczano w słupy, lecz na zamek wiązano po węgłach. Pokryciem dachu była: “słoma. dranica, kora lub darno” jak mówi Stryjkowski. O Polesiu opowiada tak samo i Kraszewski: “chaty stawiane z bierwion sosnowych na mech, nie w słupy, ale w zacięcia zamku”. Pani E. Jeleńska opisując wieś Komarowicze połozoną w powiecie Mozyrskim na Polesiu, mówi, że chaty budowane są w powyższej wsi “po obu stronach ulicy w nierównych od siebie odstępach”. We wsi komarowickiej budowane są bezpośrednio przy ulicy, tak, że przechodząc zaglądać można do okna. Stoją one bokiem (szczytem) do ulicy a drzwiami do podwórka. Czasem w jednej zagrodzie mieszczą się dwie, gdy rodzina bardzo liczna; wtedy jedna jest do drugiej drzwiami zwrócona. Do zagrody prowadzą wrota „warota”; dwa słupy wkopane w ziemię, nieco ociosane, połączono w półkole u góry. Na to wybierają specjalne drzewo, którego gałąź wyginają w ten sposób, aby tworzyć mogła łuk zaokrąglony. Wrotnie w takiej bramie są zbite z desek i przymocowane do takiejże gałęzi wyrastającej z mniejszego pnia osadzonego ruchomo przy jednym ze słupów. Podłużne podwórko bywa z dwóch stron otoczone budynkami gospodarskimi. Gospodarstwo każde zajmuje wązką a długa przestrzeń. W podwórzu („podworje”) po prawej stronie bramy stoi naprzód chata, za nią ciągnie się „powietka” tj. szopa bez trzech ścian, tylko dachem przykryta, gdzie składają: sanie, wozy, koła zapasowe, czasem siano iyp. Potem stoi „świronok”, rodzaj składu na rozmaite zapasy domowe; takich świronków jest nieraz po kilka w zagrodzie; stawiają je gdziekolwiek, czasem przy samych wrotach, czasem przyparte do jakiejś ściany. „Humno” (stodoła), w którem składają żyto, a potem młócą w tłoku; „warywnia” z piecem u bogatszych; „chlew” dla nierozgacizny i „obora” dla bydła, tam też stoją i konie, jeśli nie ma oddzielnej „stajonki”. Wszystkie te zabudowania skupione są w bardzo ciasnej przestrzeni podwórka; po większej części są małe, niskie „dranicą”, a czasem słomą kryte, budowane zawsze z okrąglaków. Chata poleszuka jest pierwotnej budowy. Poleszuk chce, aby tylko ciepło było mu w zimie i aby deszcz nie padał mu na głowę.  Większą część życia spędza on na „łuhach” leśnych polankach, w polu, w lesie; po tygodniu i więcej, gdy praca rolnika zapędzi go na dalekie ostrowy, sypia na gołej ziemi przy ognisku. Chata jest dla niego tylko ochroną w niepogodzie, przytułkiem w mróz lub skwar letni. Jest ona zawsze niewielką, od 14 do 16 arszynów długa, na 7 do 8 szeroka. Wieśniak poleski nie zana cieśli, każdy sam sobie dom buduje od przyźby do dachu; najwyżej jest wioskowy mularz, domorosły rzemieślnik, piec mu ulepi z niewypalonej cegły tak zwanej „surowki”. Drzewo na chatę biorą zawsze zdrowe, żyjące, z uschłego drzewa nigdy chaty nie budują, ale do innych gospodarskich budynków chętnie używają. Drzewo prawie zawsze sosnowe, obrabiają w lesie, nawet czasem tam składają ściany; częściej jednak materiał zwożą wołami na podówrko i tam w „kluczy” składają. Okrągłe kłody spajane w końcach na takie klucze tj. w węgieł, trzymają się bardzo ściśle i mocno, tak że potem wszystkie cztery ściany razem dają się przesunąć na miejsce w którem ma stać chata. Między kłody dla ciepła kładą gęste pokłady mchu, zewnątrz zaś szpary zalepiają gliną. Pomurowania nie ma tu wcale, tylko dębowe podwaliny, położone wprost na ziemi, na których dalej wznoszą się ściany. Naokoło, może na pół arszyna odległości (od podwalin) kładą na ziemi kłody na pół wzdłuż przepiłowane, a przestrzeń między niemi a ścianą zasypują ubitym piaskiem z czego tworzy się rodzaj ławy naokoło domu, która się zwie „pryzba” (przyźba) i na niej najczęściej siadają starsi dla wypoczynku lub bawią się dzieci. Wysokość ściany od ziemi do dachu nie przechodzi prawie nigdy czterech arszynów, są zaś niektóre tak niskie, że średniego wzrostu osoba dotyka się bez trudności pułapu. Szkielet dachu jest zrobiony z bierwion zwanych „kakoszyny”, podpierających główną środkową belkę okrągłą, o długości całej chaty, która stanowi związanie i oparcie dachu, a którą nazywają „swotok”. Kakoszyny opierają się na podłużnych ścianach, a końce ich wychodzą na zewnątrz, zazwyczaj obrobione starannie, wycięte i zaokrąglone u dołu w sposób przypominający literę S. Na nich leży wzdłuż chaty biegnąca deska, gruba i ciężka, zwana „zakrylina”, czasami u dołu wyrznięta w ostre ząbki, która podtrzymuje pokrycie dachu, najpierwotniejsze
[…120]

Chaty na obrazach polskich współczesnych malarzy (zapożyczone z różnych stron www )

Chaty w skansenie w Sanoku

Chaty wg. autorów gry Oblivion

Autor:

Janusz Stankiewicz, http://www.stankiewicze.com/

signature

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *