Wywiad

Jakub Jurek – redaktor Na Sieradzkich Szlakach – wywiad

Maiłem przyjemność przeprowadzić wywiad z Jakubem Jurkiem, redaktorem Na Sieradzkich Szlakach (kwartalnika oddziału PTTK w Sieradzu), twórcą blogów terrasiradiensis.jimdofree.com/ , sieradzkaprzestrzen.blogspot.com , wraz z Piotrem Tameczką prowadzącego stronę facebook.com/mapyregionusieradzkiego/ , genealogiem detektywem https://korzenie-genealogia.jimdosite.com/ .

Skąd zamiłowanie do Ziemi Sieradzkiej?

Na pewno nie z zamiłowania do historii samej w sobie, bo w szkole był to najmniej przeze mnie lubiany przedmiot (w liceum uczyłem się w klasie matematyczno-fizycznej, skończyłem studia techniczne). Niemniej jednak od dziecka moją wyobraźnię pobudzały wyobrażenia na temat tego, jak kiedyś wyglądały znane mi miejsca. Wypytywałem dziadków o to, jacy byli ich dziadkowie i kim byli. Dziadek miał pewien zasób książek o Sieradzu, w tym reprint książki ks. Pogorzelskiego, dwa numery Na Sieradzkich Szlakach i różne albumy. Potem dołączył do tego leksykon Sieradza. Odpowiadając na pytanie, po prostu wielu ludzi interesują miejsca w których żyją, bo to ich w pewien sposób dotyczy. Poza tym lubię przyrodę, rowerem odwiedzam różne zakątki naszego regionu, a są one bardzo atrakcyjne przyrodniczo i nie tylko.

Pana początki z kwartalnikiem Na Sieradzkich Szlakach?

Jak wspomniałem, mój dziadek miał dwa numery, w których kiedyś opublikowano jego listy. Tak dowiedziałem się o istnieniu pisma. Na dodatek mój dziadek był znajomym panów Andrzeja Ruszkowskiego i Józefa Szubzdy. W 2013 r. byłem na wymianie studenckiej w Norwegii. Wtedy byłem już na dość zaawansowanym etapie w tworzeniu swojego drzewa genealogicznego. Przy okazji natrafiałem na różne znaleziska – opisy wyposażenia kościołów, jakieś kronikarskie próby księży, szereg dawnych zawodów występujących wśród mieszkańców wsi, w których poszukiwałem przodków. Wydało mi się to bardzo ciekawe, bo po raz pierwszy i własnymi ścieżkami zobaczyłem,  że jest bardzo wiele do odkrycia. To w połączeniu z moją duszą badacza daje dobre efekty. Napisałem do redakcji NSS z informacją o tym, że mam interesujący materiał. Wtedy pan Ruszkowski zastosował na mnie swoję metodę: „to proszę to opisać”. I tak niespodziewanie stałem się autorem kilku tekstów.

Od jak dawna jest Pan redaktorem NSS?

Ten pomysł pojawił się około 2 lata temu. Pan Ruszkowski chciał ubezpieczyć kwartalnik, znajdując swojego następcę. Wybrał mnie, ponieważ, jak sądzę, aktywnie uczestniczyłem w dyskusjach o kwartalniku.

Jak wygląda Praca redaktora NSS?

Jest to praca społeczna, wymagająca poświęcenia pewnej ilości czasu wolnego, bo nie jest to przecież moja praca zawodowa. Za swoje główne zadanie uważam motywowanie do dalszej współpracy wiele osób, które współtworzą kwartalnik. Bez nich kwartalnika nie ma. Staram się też rozszerzać grono współpracowników, bo teren ziemi sieradzkiej (rozumianej historycznie) jest rozległy, a my do tej pory, z uwagi na to że kwartalnik powstał w Sieradzu, najczęściej piszemy o sercu regionu. Moja praca jest możliwa dzięki technologii, bo większość czasu mieszkam w Łodzi, gdzie kończę doktorat z informatyki.

Jak można zacząć przygodę jako autor prac dla NSS, każdy może nadesłać artykuł? Jak powinien wyglądać artykuł, nadsyłany do redakcji?

Każdy kto ma coś ciekawego do opowiedzenia może napisać artykuł. Nie mamy bardzo rygorystycznych zasad. W kwartalniku w przeszłości ukazywały się zarówno teksty profesorów, jak i hobbystów. Sposób edycji artykułu jest opisany w instrukcji, którą rozsyłamy autorom, a którą sporządziła dla nas współpracująca z nami pani korektor.

Czy NSS będzie wydawany w formie elektronicznej?

Czasy się zmieniają szybciej niż przyzwyczajenia ludzi. W tej chwili w redakcji nie ma jeszcze konsensusu co do tego, czy można kwartalnik wydawać elektronicznie. Z jednej strony jest lęk przed tym, że to zmniejszy zainteresowanie kwartalnikiem papierowym, a wszyscy chcielibyśmy by on się w tej formie ukazywał. Są też problemy natury prawno-formalnej związane ze statusem PTTK jako stowarzyszenia. Z drugiej strony, wierzę że dzięki Internetowi możemy znacznie ułatwić dostęp do kwartalnika, a tym samym zwiększyć zainteresowanie nim. Pokazują to statystyki pobrań wydania 1/2020, które z powodu epidemii udostępniliśmy online. (Pobierz) Liczba pobrań ponad dwukrotnie przekroczyła nakład NSS.

Jest Pan miłośnikiem starych map czy mógłby Pan opowiedzieć coś więcej o tej pasji, czy odczytywanie starych map jest trudne?

Stare mapy są istotnym źródłem wiedzy. Są wśród nich zupełnie zwyczajne mapy pomiarowe, które niewiele mówią, ale są też takie perełki jak XVIII-wieczna mapa Woźnik, która ukazuje wiele obiektów. Szczególne cenne są też toponimy, które mogłyby stać się podstawą do profesjonalnych badań. Odczytywanie nie jest trudne, pod warunkiem że zna się trzy alfabety: polski, rosyjski oraz gotycką czcionkę niemiecką. Te umiejętności amator taki jak ja może zdobyć praktykując – po prostu ćwicząc odczytywanie dokumentów. Ja to przerabiałem tworząc swoje drzewo genealogiczne.

Jaki miał Pan związek z animacją przemian, jakie zaszły w Bazylice Mniejszej w Sieradzu, był Pan jej Twórcą?

Nie byłem jej twórcą, ale mogę się przyznać do zainicjowania tego projektu. Animację jak i projekt budynku wykonała moja dziewczyna, architekt, Aleksandra Salamończyk z Łodzi. Natomiast przemiany architektoniczne opisała dla nas Marta Cichecka, stała współpracowniczka redakcji pisząca o historii sztuki.

Prócz zamiłowania do regionu, jest Pan genealogiem, mógłby Pan powiedzieć więcej o tym zainteresowaniu?

To była dziedzina, dzięki której dowiedziałem się o istnieniu archiwów, a w nich ogromnych ilości materiałów (których byłoby jeszcze więcej gdyby nie wojna). Zaczęło się chyba od okresowo nawracającej mody na robienie drzewa genealogicznego. Mama pokazała mi kiedyś artykuł w kolorowej prasie o genealogii, za którym podążyłem. Wcześniej próbowałem rysować drzewo na papierze na podstawie tego, co sam wiedziałem. Kiedy nie wystarczyło już mojej wiedzy, wypytywałem dziadków, a potem ciotki i wujków. Tak stworzyłem pierwsze drzewo genealogiczne, które jednak nie sięgało dalej niż początki XX wieku.

Sam nie wiem jak dowiedziałem się, że więcej informacji można znaleźć w archiwach. Ale miałem do nich dobry dostęp, bo wkrótce wyjechałem na studia do Łodzi. Moja rodzina pochodzi w większość z ziemi sieradzkiej dzięki czemu najwięcej materiałów mi pomocnych było właśnie w Łodzi.

Genealogia jest bardzo wciągająca. Kiedy poznaje się imiona praprapradziadków, których nawet nasi dziadkowie już nie pamiętają, to wywołuje to wiele pozytywnych uczuć. Znajdowanie, często przez trudy, kolejnych informacji było bardzo przyjemne.

Prowadzi Pan lokalne biuro genealogiczne https://korzenie-genealogia.jimdosite.com/ . Jak wygląda praca detektywa, który pomaga innym odkryć swoje korzenie?

To jak wygląda praca zależy od tego, jaki profil działalności się przyjmie. W moim przypadku ograniczam się do lokalnych terytoriów z dwóch powodów – że jest to dla mnie działalność dodatkowa i nie mógłbym poświęcić czasu na dalekie wyjazdy oraz dlatego, że sukces w poszukiwaniach zależy od doświadczenia genealoga – a ja mam największe doświadczenie dla naszego regionu, czyli terytorium zaboru rosyjskiego.

Zadaniem genealoga jest w pierwszej chwili wywiad z klientem, jak u lekarza. Klient musi podać jak najwięcej istotnych szczegółów. Gdyby chciał Pan szukać przodków, to zapytałbym o rok i miejsce urodzenia pradziadka. Na tej podstawie można już iść dalej. Oczywiście genealog musi też oszacować szanse powodzenia, żeby nie obiecywać klientowi gruszek na wierzbie.

Generalnie moja działalność jest możliwa, znowu, dzięki Internetowi. Wiele ksiąg metrykalnych zdigitalizowano i zindeksowano w ramach pracy społecznej. Miałem w tym swój skromny udział. Są one dostępne dla każdego, więc teoretycznie każdy może drzewo genealogiczne zrobić sam. Ale nie każdy ma na to czas, ochotę, a liczą się też umiejętności takie jak odczytywanie dokumentów. Trzeba też znać realia dawnych czasów, np. to że nazwiska, szczególnie wśród chłopów, były dość płynne. Przypadek z mojego drzewa: nie znalazłem wielu informacji o moim przodku Wojciechu Zdzieszku, synu Kacpra, zanim nie zorientowałem się, że w niektórych zapisach funkcjonował jako Wojciech Kacprzak!

Zaczął Pan nowy projekt sieradzkaprzestrzen.blogspot.com, ma pan olbrzymią wiedzę na temat przeszłość Sieradza, może Pan opowiedzieć więcej na temat tego projektu?

Jest to projekt nad którym pracę zacząłem w 2015 r. Pewnego razu podczas wizyty w archiwum sieradzkim i przeglądania ksiąg notariusza A. Pstrokońskiego zwróciło moją uwagę, że każdy akt zaczyna formuła, w której podano miejsce sporządzenia. Była to kamienica przy ulicy Sukienniczej 146-147. To mnie zaciekawiło. Wkrótce dowiedziałem się, że te numery można sprawdzić na planie miasta, który przechowuje muzeum. Poznałem wtedy Michała Klimasa, który obronił doktorat na temat układu przestrzennego Sieradza w latach 1815-1843, a także byłego dyrektora Muzeum Okręgowego, pana Jerzego Kowalskiego. Oboje bardzo wspomogli mnie na wczesnym etapie badań. Nie zdawałem sobie sprawy, ile przy tym będzie pracy. Na początku zgromadziłem wszystkie sieradzkie akta notarialne dotyczące sprzedaży nieruchomości w mieście z lat 1807-1815. Potem ten okres rozszerzałem. Na podstawie akt sądowych po zaborze pruskim cofnąłem się do ok. 1780 r. Potem zacząłem sprowadzać z Warszawy mikrofilmy ksiąg miejskich i cofałem się coraz bardziej, aż do 1432 r. Starszych ksiąg miejskich już nie ma. Wiele znowu pomogła digitalizacja, bo księgi miejskie są zeskanowane prawie wszystkie i dostępne online. Kiedy zgromadziłem już wiele materiału i zobaczyłem, że wiele z tego nikt nie opisał, to stało się oczywiste, że muszę to jakoś opublikować. Na dodatek znalazłem w istniejącej literaturze traktującej o układzie przestrzennym Sieradza wiele niezgodności z tym, co sam ustaliłem. To pozwoliło uzasadnić moje badania, bo najwyraźniej temat trzeba opowiedzieć od nowa. Sama idea publikacji na blogu zrodziła się niedawno. Ktoś mnie przekonał, że lepiej będzie publikować moje ustalenia we fragmentach, zamiast od razu wydawać książkę, co było moim marzeniem.

Rekonstruowanie wyglądu dawnego Sieradza jest bardzo ciekawe. Do tej pory zajmowało się tym tylko kilka osób, a pierwszym był wspomniany rejent Antoni Pstrokoński. Niestety trzymał on wiele srok za ogon i niczego przed śmiercią nie opublikował. Jego materiały na szczęście się zachowały i są obecnie rozproszone po polskich archiwach. Najwięcej znajduje się w Krakowie, z czego mamy trochę kopii w sieradzkiej bibliotece. Wracając do rekonstrukcji Sieradza, jest to w ogóle możliwe dzięki temu, jak sporządzano dawne kontrakty sprzedaży, które są podstawą moich badań. Wpisywano je do ksiąg miejskich, wytwarzanych przez ówczesne urzędy – wójtowski i radziecki. W większości kontraktów obok danych kontrahentów znajduje się opis położenia nieruchomości. Zwykle taki opis obejmował ulicę przy której stał dom lub pusta działka podlegająca sprzedaży, a także sąsiedztwo – czyli kto mieszkał obok. Przed zaborami w mieście nie było numeracji działek, która mogłaby zostać użyta do opisu lokalizacji. To wszystko czyni rekonstrukcję układu przestrzennego zabawą w układanie puzzli, jak mawia prof. Urszula Sowina, autorka pierwszej monografii o układzie przestrzennym Sieradza. Są to bardzo trudne puzzle – elementów jest dużo, niektóre z trudem do siebie pasują, a obraz który tworzą jest z zasady nieznany (pierwszy dokładny plan miasta pochodzi z 1821 r., a najstarszy ze wszystkich z 1795/1796 r.). Poza tym materiału jest tak dużo, że trzeba korzystać z narzędzi komputerowych, żeby taką bazę danych przeszukać. Z ksiąg miejskich od XV do XVIII wieku wypisałem bowiem istotne informacje z ponad 10000 dokumentów.

Zadowolenie z wyników w pełni rekompensuje podjęty trud. Już niedługo sieradzanie będą mogli dowiedzieć się więcej o istniejących jeszcze ulicach, takich jak Zamkowa, Kolegiacka czy Dominikańska, ale też o nieistniejących już ulicach, które udało mi się odkryć i zlokalizować, takich jak ulica Ormiańska, na której przypuszczalnie mieszkali związani z klasztorem dominikanów Ormianie.

signature

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *